Medycyna estetyczna to sektor, w którym lekarze podejmują spore ryzyko niepowodzenia zabiegów. Nic więc dziwnego, że z biegiem lat i nowych możliwości starają się wyeliminować je do minimum.
Ile razy wpadły Ci w ręce zdjęcia osób po nieudanych zabiegach wstrzykiwania botoksu? Zniekształcone, sztuczne twarze dalekie są na nich od ideału piękna. A przecież o zbliżenie się do niego chodzi właśnie w medycynie estetycznej. Botoks i inne mieszanki wstrzykiwane w skórę w celu jej upiększenia i odmłodzenia to substancje chemiczne, które układ odpornościowy może po prostu odrzucić powodując szereg działań ubocznych.
Inaczej jest w wypadku wstrzykiwania substancji naturalnych i w 100 procentach zgodnych z komórkami osoby poddawanej zabiegowi. Wtedy ryzyko jakichkolwiek infekcji jest prawie zerowe. Dlatego też lekarze przyszłość medycyny estetycznej widzą w przeszczepianiu komórek macierzystych. Póki co jednak to metoda wysoce kosztowna. Efekty zblizone do niej daje jednak przeszczepianie fibroblastów.
Fibroblasty to cząsteczki naturalnie występujące w skórze właściwej. Są one odpowiedzialne za produkcję elastyny, kolagenu czy kwasu hialuronowego, czyli substancji wzmacniających elastyczność i jędrność skóry. Pobranie próbki skóry od pacjenta, wyhodowanie z niej cząsteczek fibroblastycznych i ponowne wstrzyknięcie ich w skórę – sprawia cuda.
Skóra staje się wygładzona, pozbawiona zmarszczek, bardziej napięta. Efekty utrzymują się nawet przez kilka lat. Dodatkowo pobrany i rozmnożony materiał można po zamrożeniu przechowywać bardzo długo i wielokrotnie z niego korzystać. Można się więc spodziewać, że już za kilka lat lifting twarzy, czy nawet botoks odejdą do lamusa.