Sytuację na rynku polskiej chirurgii plastycznej można określić słowem „Eldorado”. Ilość zabiegów rośnie lawinowo. Pasuje też „Dziki Zachód”, bo nikt nie kontroluje tej branży.
Ustawodawca nie nadąża za rzeczywistością. Chirurgia plastyczna z niszowej działalności zamienia się w coraz większy i prężniejszy biznes medyczny. Już nie tylko celebryci i politycy mogą sobie pozwolić na zabiegi estetyczne. Rośnie liczba osób z klasy średniej, które decydują się upiększyć swoje fizjonomie lub odessać tłuszcz. Brak regulacji i ogromny popyt skutkuje tym, iż z roku na rok mamy coraz więcej niecertyfikowanych pseudospecjalistów i podejrzanych klinik, gdzie przeprowadzają ryzykowne operacje.
Duża część lekarzy próbuje walczyć z tym procederem. Powstało w tym celu Towarzystwo Medycyny Estetycznej. Jego członkowie zamierzają wprowadzić system certyfikacji. Dałoby to nadzieję na w miarę obiektywną ocenę kompetencji chirurgów plastycznych. Jak na razie ich marka opiera się na krążących opiniach oraz skuteczności reklamy w internecie. Dlatego decydując się na skorzystanie z ich usług należy na własną rękę przeprowadzić jak najbardziej szczegółowy wywiad. Podstawa to prośba o pokazanie papierów dokumentujących ukończenie kursów.